sobota, 15 lutego 2014

Od Felix'a

Ych..., no tak kolejna szkoła. Od nowa trzeba się do niej przyzwyczajać. Nowi ludzie, miejsca, nauczyciele. No nic. Może tutaj uda się zostać nieco dłużej. Dotarłem do akademika wieczór przed akademią rozpoczęcia roku. Osobiście nie cierpię chodzić na takie imprezy ale cóż.. Skoro już tu jestem to co mi szkodzi? Walnąłem się na łóżko i od razu zasnąłem gdyż był już wieczór i i tak nie miałem nic lepszego do roboty. No ale to tylko dzień wcześniej.
**************** 
Następnego dnia ogarnąłem się dość szybko i ruszyłem w stronę szkoły. Co jakiś czas mijałem jakiś uczniów widocznie ze szkoły, którzy widocznie śpieszyli się na akademie rozpoczynającą rok szkolny. Ja się nie śpieszyłem i jak to chyba większość osób stwierdziła wyglądałem bardziej jakbym był w drodze do baru niż tam gdzie oni. Byłem tym nieco rozbawiony, ale nie ważne. Gdy tylko usłyszałem pierwsze trzy nudne zdania stwierdziłem, że i tak mi się to nie przyda i ruszyłem do wyjścia. W końcu co ciekawego może być w jakiejś akademii? Wiem wszystko co mi jest potrzebne i mi wystarczy, zawsze byłem pod tym względem dość ogarnięty. Ruszyłem w swoim kierunku, gdy miałem takie cholerne szczęście, ze potrącił mnie jakiś śpieszący się gościu. 
- Uważaj - mruknąłem i już mnie nie było. Większość dnia chodziłem po mieście. Włócząc się i myśląc o niczym. Zazwyczaj to było moje ulubione zajęcie, bo w końcu albo to albo siedzenie w czterech ścianach. Wszedłem do swojego pokoju dopiero w nocy, wręcz nibym duch bo było już po ciszy nocnej. 
*****************
Wstałem wcześnie jak to mam w swojej naturze. Wyszedłem i poszedłem do wyznaczonej klasy. Jak zwykle mnie coś denerwowało, tym razem to, że musiałem dźwigać tyle książek. Wszedłem jako jeden z pierwszych do cały czas otwartej klasy. Zająłem ulubione miejsce - ostatnie przy oknie. Siedziałem tak jakieś dziesięć minut patrząc się przez okno w zamyśleniu. Na ptaki, ludzi i chmury za oknem. Siedziałem tak także kolejne parę lekcji, co jakiś czas tylko zmieniając klasy. Po czym nastał WF. Jedyna znośna lekcja. Graliśmy w piłkę nożną na zewnątrz. Na szczęście było jeszcze ciepło gdyż dopiero zaczął się wrzesień. Nauczyciel od razu zapowiedział zdawanie biegu długo dystansowego i sprawdzającego szybkość. Nie martwiłem się tym zbytnio. Po całym wprowadzeniu zaczęliśmy grać. Było dość ciekawie. Najbardziej dlatego, że byłem na ataku. Wygraliśmy 3:0, z tego dwa strzeliłem ja. No cóż.., w sportach nigdy nie szło mi źle. Po szkole od razu poszedłem pobiegać. Wolę ruch niż siedzieć u siebie cały dzień. Wróciłem dopiero pod wieczór. 
  Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz